azja,  koh phangan,  tajlandia

Jak znaleźliśmy dom na Koh Phangan – przeprowadzka na skuterze.

Po dwóch dniach spędzonych na południu wyspy przy Haad Baan Tai, postanowiliśmy zmienić miejsce zamieszkania. Wynajętym skuterem jeździliśmy od plaży do plaży i szukaliśmy tej idealnej, przy której chcielibyśmy znaleźć sobie dom. Na razie na krótko, ale po przedłużeniu wizy chcemy mieć już swoje miejsce.

Azja 2018:    Część 1   |   Część 2

16 marca 2018, piątek

Plan na dzisiaj jest prosty – znaleźć lokum. Marzenie? Domek z widokiem na morze. Budżet? Studencki. Do dzieła!

Koh Phangan – wynajęcie skutera

Na wyspie każdy jeździ skuterem. Praktycznie większość lokali oferujących jakieś usługi ma również szyld ‘RENT A BIKE’. Co mi się tylko nie spodobało, zawsze z dopiskiem ‘250 B’ (27zł). Łatwo jednak zauważyć, że w większości wypożyczalni skutery raczej stoją a nie jeżdżą, więc mając na uwadze końcówkę sezonu i dużą konkurencję postanowiłam się targować. Któregoś razu łażąc plażą przeszliśmy dość daleko i do głównej drogi przez wioskę musieliśmy przejść jakimiś bocznymi uliczkami. Właśnie w takiej uliczce, w miejscu do którego raczej zbyt często nie zaglądają turyści, znaleźliśmy małą wypożyczalnię, której właścicielka z daleka krzyczała nam ‘Helooooł!’. Z ciekawości zapytałam o cenę i z 250B dogadałyśmy się na 170B. Pewnie że da się znaleźć za mniej, ale ta cena na 1 dzień nie robiła nam krzywdy.

Skutery wynajmowane są na 24h od momentu podpisania ‘umowy’, która jest teraz standardowym wzorem w turystycznych miejscach u większości wypożyczalni. Więcej o tym jak wypożyczyć skuter i nie dać się zrobić w konia znajdziecie na blogu już jutro.

Najlepsze jedzenie na Koh Phangan

Jak łatwo się domyślić, na wyspach jest ciut drożej niż w kontynentalnej Tajlandii. Mimo wszystko niezawodny radar Patryka na najlepszą szamę w mieście zaprowadza nas do The Monkey Spot. Uwaga, podaję hasło – to tu. Kelnerami są dzieciaki, które od razu przyniosą kubek lodu z wodą i uczą się angielskiego od turystów, szejki są dobre i smaczne a jedzenia jest tyle, że ostatecznie braliśmy jedną porcję razem (7zł) i objadaliśmy się jak głupi. Niestety, w sobotę zamknięte (nie wiem, jak z niedzielą, ale pewnie też).

Obiad za 5 ziko! Obok wielka micha ryżu.

Plaże na Koh Phangan

Jak nieraz słyszeliśmy, plaże na wyspie Phangan są znacznie ładniejsze i większe na zachodzie i północy, niż na południu. Po objechaniu skuterem wyspy potwierdzam: jeśli impreza, to południowa część, jeśli cisza, czil i dużo piasku z lazurową wodą – gdzieś indziej. Ponieważ odległości nie są duże, najlepiej wypożyczyć skuter choć na jeden dzień, objechać wyspę i zdecydować samemu.

Haad Baan Yao

Każdy ma swoje preferencje, ale ja z czystym sercem mogę polecić Haad Yao i Haad Salad. To właśnie przy tej pierwszej postanowiliśmy ulokować swoją bazę operacyjną, bo w pobliżu jest 7eleven, nie ma za dużo turystów, jest niesłychanie cicho, a domek z rewelacyjnym widokiem na morze i basenem udało nam się wytargować w dobrej cenie (25zł/os. za dobę).

Ponieważ w kwietniu kończy nam się wiza którą dostaliśmy na lotnisku, a tę 3-miesięczną chcemy wyrobić dopiero w Malezji lub Indonezji i wtedy wrócić, póki co zostaje nam jeszcze niecały miesiąc w Tajlandii. Postanawiamy wynająć domek na 2 tygodnie, czyli do końca marca, a później pojechać do Krabi i wyjechać do Malezji. Jak znajdziemy miejsce idealne, to wtedy kupimy stosowną wizę i osiądziemy tam na dłużej. Póki co korzystamy z tego, że pora deszczowa jeszcze nie hula i możemy coś w Azji pozwiedzać.

17 marca 2018, sobota

Poranek zapowiadał się intensywnie – jak by się tu przeprowadzić na drugi koniec wyspy? Niby nie jest daleko, bo to jakieś 17km, ale skoro taksówkarze chcieli od nas 20zł za przejechanie 3km, to ja nawet nie chcę z nimi rozmawiać. Komunikacji miejskiej na wyspie brak, a stopa i tak nie złapiemy. Za dużo kombinowania. W końcu wpadam na pomysł, że przeprowadzimy się skuterami i najlepiej jak uwiniemy się szybko, bo ten z wczoraj mamy do godziny 11.

Mój genialny plan wygląda tak:
– z samego rana Patryk jedzie skuterem do naszej wynajętej chatki na zachodzie wyspy i zabiera tam 1 plecak wypchany szpargałami,
– wymeldowujemy się z hotelu,
– idziemy do The Monkey Spot zjeść na śniadanie czerwone curry i wypić mango szejka. Wiem że nam się spieszy, ale przecież trzeba się najeść żeby mieć siły,
– jedziemy we dwoje + drugi plecak na jednym skuterze do chatki i próbujemy się nie wywalić,
– zostawiamy plecak w domku. Teraz przewieźliśmy już wszystkie rzeczy, więc musimy tylko wrócić na południe i oddać skuter,
– wypożyczamy koło domku kolejny skuter. Jedziemy na dwa skutery na południe, oddajemy ten pierwszy skuter. Zostaje nam tylko 1 skuter,
– jeździmy sobie dookoła wyspy, bo mamy skuter.

Spoko plan? W ten oto sposób nasz przeniesiemy cygański tabor.

Jest tylko jeden minus – nie za bardzo wiem, jak się jeździ na skuterze.

Przeprowadzka na skuterze

Prowadziłam skuter trzeci raz w życiu, z czego pierwszy raz po 20 metrach wjechałam w krzaki i dzwoniłam do kolegi zapytać, gdzie tu jest wsteczny. Nie jest tajemnicą że jeżdżę jak typowa kobieta, a prawo jazdy znalazłam w czipsach (musicie wiedzieć, że kiedy na początku naszej znajomości Patryk pierwszy raz w życiu pożyczył mi auto żebym pojechała na siłkę, wjechałam w słupek).

Kiedy więc przyszło nam się przeprowadzić bez pomocy taksówki – co wymagało wynajęcia dwóch skuterów, wpadłam w lekką panikę. Ruch lewostronny, delikatny azjatycki sajgon na drogach i wizja zawrotnych kar od wypożyczalni za najmniejszą ryskę sprawiły, że jak rzadko mi się to w życiu zdarza, postanowiłam być super-ostrożna.

Jechałam pierwsza. To głupie – pomyślałam. Przecież nie znam drogi.

Przez kilka pierwszych minut trochę się stresowałam, ale szybko mi przeszło. Okazało się że jadę, jadę do przodu, jadę i się nie przewracam, niegroźne mi koleiny i w ogóle jest już całkiem spoko. Wyluzowałam i poprawiłam swój super kask z motywem kreskówki i napisem ‘Pow, pow!’. Teraz było mi już zupełnie przyjemnie. Poczułam wiatr we włosach i na ciele – przyjemnie chłodził ramiona. Byle się nie wywalić, byle się nie wywalić. Przed każdym zakrętem hamowałam, choć i tak czułam, że jadę strasznie szybko. Opór powietrza był coraz większy. Wcisnęłam troszkę gaz i pomyślałam sobie, że ja to jednak jestem trochę szalona i niesamowita. Świetnie mi idzie. Jestem dzielna i dojadę tam bez stłuczki. Uśmiechem od ucha do ucha zbierałam po drodze wszystkie muchy. Zatrzymałam się na chwilę, żeby po tej szalonej jeździe odetchnąć, napić się wody i zapytać, gdzie jest kierunkowskaz.

Zjechaliśmy na pobocze. I wtedy Patryk uświadomił mi, że za nami są 3 samochody, 15 skuterów, a ja blokuję główną drogę, bo cały czas jadę 20km/h…

Wprowadzka

Resztę dnia spędziliśmy na jeżdżeniu po wyspie i włóczeniu się po dżungli. Robimy też zakupy w Tesco, a ja zaopatruję się w kilogramy tropikalnych owoców. W końcu, pierwszy raz od dawna, mogę się rozpakować i poczuć namiastkę domu. Nasza chatka jest prosta, ale widok na morze będzie mnie zachwycał codziennie tak samo Wiecie, że na tarasie mamy hamak?

Chodźcie, jutro pokażę Wam naszą chatę -> @podrozezajedenusmiech na Instagramie

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *