
Jak rozwalić swoje życie i pozostać nikim.
„Paszczak obudził się powoli i gdy tylko stwierdził, że jest sobą, zapragnął być kimś innym, kimś, kogo nie znał. Czuł się jeszcze bardziej zmęczony niż wtedy, kiedy kładł się spać, a tu tymczasem nastawał już nowy dzień, który będzie trwał do wieczora, a potem przyjdzie następny i jeszcze następny i ten znów będzie taki sam jak wszystkie dni w życiu Paszczaka.”
Witaj w mojej głowie
– Więc… rzuciliście pracę, oddajecie mieszkanie i jedziecie roztrwonić pieniądze na drugim końcu świata?
– Dokładnie tak – uśmiechnęłam się i dumnie uniosłam głowę. Nagle dotarło do mnie, że tylko mnie to bawi. Reszta w milczeniu patrzy na mnie zza stołu.
Wiesz jak jest – szkoła, studia, praca, jakieś auto, bo przecież jak to tak bez auta.
Dobrze znaleźć jakiegoś kawalera przed trzydziestką, szkoda żeby taka panna się marnowała.
Ślub i dziecko to już idą w parze.
A skoro rodzina, to i mieszkanie musi być – na kredyt.
A może jesteś Milenialsem? Matko, współczuję. Ja nie chcę tego wszystkiego co napisałam powyżej. Spróbuj wytłumaczyć to najbliższym.
Ostatnie 1,5 roku (czyli od powrotu z Azji) spędziłam w korpo i wiecie co? Podobało mi się. Śmiać mi się chce z ludzi, którzy głoszą wielkie idee, walczą z pogonią za pieniądzem! (ale jak chcą gdzieś jechać, to wchodzą na zrzutka.pl, bo na koncie wiecznie pusto :)) albo rzucili wszystko i jadą w Bieszczady (co za dramaturgia!). Miejsce w którym teraz jesteś zależało tylko i wyłącznie od twoich wyborów i jeśli ci się nie podoba, to fakt że w nim nadal tkwisz też jest twoją decyzją. To nie jest tak, że możesz być kim zechcesz!, bo to gówno prawda, ale w dobie Internetu nauczenie się czegoś nowego, zmiana pracy, przekwalifikowanie się to tak naprawdę kwestia dobrej woli. To tylko samozaparcie i chęci – tylko, a może aż.
Z serduszka
Zaczęłam się zastanawiać, co chcę robić w życiu. Nie co mogę robić w życiu, albo co wypada robić w życiu. Tylko to, co pozwoli mi za 20 lat powiedzieć: dobrze wykorzystałam swój czas. Udowodniłam sobie i innym że jeśli chcę, to mogę być na każdym stanowisku. Pytanie, czy sprawia mi to przyjemność i jeśli nie, to w imię czego to robię?
Sam decydujesz o sobie czy spełniasz czyjeś oczekiwania?
Co mam robić teraz, żeby kiedyś móc powiedzieć: miałam ciekawe życie? Znowu kupiłam sobie śmiesznie tani 'one way ticket’ i będę przecierać jakieś nieznane ścieżki. W końcu to nie jest tak, że 'marzenia się spełniają’ – ty sam musisz je spełniać.
Cel
A jakie ja mam plany? Kiedyś myślałam, że chcę kupić sobie za zarobione pieniądze własne mieszkanie i ewentualnie jakieś małe auto, którego nie żal byłoby mi obijać. W sumie nadal gdzieś tam z tyłu głowy czuję taką potrzebę ustatkowania się, ale zdecydowanie przegrywa ona z jedną bardzo ważną myślą, która nie daje mi spokoju, którą wiecznie podsyca moja tak silna ciekawość:
Nie wiem. Muszę sprawdzić.
Kiedyś jeden z managerów zapytał mnie w pracy, gdzie widzę siebie za 2 lata. Miesiąc później usłyszałam, że moja odpowiedź była dziwna. Powiedziałam:
Usłyszałam też, że rzucając wszystko do czego doszłam i próbując gdzieś indziej od nowa, robię krok w tył. Być może tak. Ale można na to spojrzeć z innej strony: czy nie jest tak samo z ludźmi, którzy po roku rzucają studia, żeby zmienić kierunek? Czy nie jest tak z tymi, którzy po wielu latach wychodzą z toksycznego związku, żeby po jakimś czasie spotkać właściwą osobę? Czy nie jest tak, że czasem musisz zaryzykować jeden krok w tył, żeby móc zrobić dwa do przodu?
Być może nie ma jednego przepisu na szczęście, ale wiem jedno: dopóki to co robisz sprawia ci radość i nikogo nie krzywdzisz, dlaczego miałbyś przestawać?
Powiedzcie że to prostota i brak ambicji, ale moje cele aktualnie to:
– pomieszkać na jakiejś azjatyckiej wyspie z palmami kokosowymi w ogródku,
– wejść na wulkan w Indonezji,
– zrobić sobie porządny trekking gdzieś na Filipinach,
– nabyć nowych umiejętności i złapać pracę zdalną jako programistka ($$$!!!),
– spróbować jachtostopu, czyli morskiej wersji autostopu.

