gap year
azja,  gap year,  indonezja,  malezja,  praca zdalna,  rozkminy,  tajlandia

Jak rozwalić swoje życie i pozostać nikim.

„Paszczak obudził się powoli i gdy tylko stwierdził, że jest sobą, zapragnął być kimś innym, kimś, kogo nie znał. Czuł się jeszcze bardziej zmęczony niż wtedy, kiedy kładł się spać, a tu tymczasem nastawał już nowy dzień, który będzie trwał do wieczora, a potem przyjdzie następny i jeszcze następny i ten znów będzie taki sam jak wszystkie dni w życiu Paszczaka.”

– Dolina Muminków w listopadzie
 
To był listopad, a wszyscy wiemy że listopad jest najlepszym czasem na użalanie się nad sobą. Stoimy w korku, o przednią szybę stuka deszcz. Ciemno, zimno, wieje. Całą drogę rozmyślam co się działo w pracy i jakie spotkania mam zaplanowane na jutro. Wchodzimy do Ikei. Wybieramy szklankę do latte. Jakieś krzyczące dziecko-kamikadze wjeżdża mi na stopę wózkiem. Kurna mać. Szklanka. Taka wysoka się zmieści? Łyżeczki by się do tej latte przydały. Może jeszcze słomki do soków wezmę. Albo jeszcze jedną szklankę. Jezu, już po siódmej. Przecież ja nawet nie lubię latte. Po co mi ta szklanka?
Wieczór. Robię kolację i obiad na jutro. Biorę prysznic, sprawdzam maila. Nastawiam budzik na rano. Jutrzejszy dzień nie będzie się zbytnio różnił od dzisiejszego. Nie potrafię sobie przypomnieć, co robiłam tydzień temu. Wszystkie dni, tygodnie, miesiące zlewają mi się w jedno.

Witaj w mojej głowie

– Więc… rzuciliście pracę, oddajecie mieszkanie i jedziecie roztrwonić pieniądze na drugim końcu świata?
– Dokładnie tak – uśmiechnęłam się i dumnie uniosłam głowę. Nagle dotarło do mnie, że tylko mnie to bawi. Reszta w milczeniu patrzy na mnie zza stołu.

Wiesz jak jest – szkoła, studia, praca, jakieś auto, bo przecież jak to tak bez auta.
Dobrze znaleźć jakiegoś kawalera przed trzydziestką, szkoda żeby taka panna się marnowała.
Ślub i dziecko to już idą w parze.
A skoro rodzina, to i mieszkanie musi być – na kredyt.
A może jesteś Milenialsem? Matko, współczuję. Ja nie chcę tego wszystkiego co napisałam powyżej. Spróbuj wytłumaczyć to najbliższym.

Ostatnie 1,5 roku (czyli od powrotu z Azji) spędziłam w korpo i wiecie co? Podobało mi się. Śmiać mi się chce z ludzi, którzy głoszą wielkie idee, walczą z pogonią za pieniądzem! (ale jak chcą gdzieś jechać, to wchodzą na zrzutka.pl, bo na koncie wiecznie pusto :)) albo rzucili wszystko i jadą w Bieszczady (co za dramaturgia!). Miejsce w którym teraz jesteś zależało tylko i wyłącznie od twoich wyborów i jeśli ci się nie podoba, to fakt że w nim nadal tkwisz też jest twoją decyzją. To nie jest tak, że możesz być kim zechcesz!, bo to gówno prawda, ale w dobie Internetu nauczenie się czegoś nowego, zmiana pracy, przekwalifikowanie się to tak naprawdę kwestia dobrej woli. To tylko samozaparcie i chęci – tylko, a może .

Z serduszka

Zaczęłam się zastanawiać, co chcę robić w życiu. Nie co mogę robić w życiu, albo co wypada robić w życiu. Tylko to, co pozwoli mi za 20 lat powiedzieć: dobrze wykorzystałam swój czas. Udowodniłam sobie i innym że jeśli chcę, to mogę być na każdym stanowisku. Pytanie, czy sprawia mi to przyjemność i jeśli nie, to w imię czego to robię?

Sam decydujesz o sobie czy spełniasz czyjeś oczekiwania?

Co mam robić teraz, żeby kiedyś móc powiedzieć: miałam ciekawe życie? Znowu kupiłam sobie śmiesznie tani 'one way ticket’ i będę przecierać jakieś nieznane ścieżki. W końcu to nie jest tak, że 'marzenia się spełniają’ – ty sam musisz je spełniać.

Cel

A jakie ja mam plany? Kiedyś myślałam, że chcę kupić sobie za zarobione pieniądze własne mieszkanie i ewentualnie jakieś małe auto, którego nie żal byłoby mi obijać. W sumie nadal gdzieś tam z tyłu głowy czuję taką potrzebę ustatkowania się, ale zdecydowanie przegrywa ona z jedną bardzo ważną myślą, która nie daje mi spokoju, którą wiecznie podsyca moja tak silna ciekawość:

A co jeśli gdzieś na świecie jest ciekawiej?

Nie wiem. Muszę sprawdzić.

Kiedyś jeden z managerów zapytał mnie w pracy, gdzie widzę siebie za 2 lata. Miesiąc później usłyszałam, że moja odpowiedź była dziwna. Powiedziałam:

nie chcę wiedzieć.

Usłyszałam też, że rzucając wszystko do czego doszłam i próbując gdzieś indziej od nowa, robię krok w tył. Być może tak. Ale można na to spojrzeć z innej strony: czy nie jest tak samo z ludźmi, którzy po roku rzucają studia, żeby zmienić kierunek? Czy nie jest tak z tymi, którzy po wielu latach wychodzą z toksycznego związku, żeby po jakimś czasie spotkać właściwą osobę? Czy nie jest tak, że czasem musisz zaryzykować jeden krok w tył, żeby móc zrobić dwa do przodu?

Być może nie ma jednego przepisu na szczęście, ale wiem jedno: dopóki to co robisz sprawia ci radość i nikogo nie krzywdzisz, dlaczego miałbyś przestawać?

Powiedzcie że to prostota i brak ambicji, ale moje cele aktualnie to:
– pomieszkać na jakiejś azjatyckiej wyspie z palmami kokosowymi w ogródku,
– wejść na wulkan w Indonezji,
– zrobić sobie porządny trekking gdzieś na Filipinach,
– nabyć nowych umiejętności i złapać pracę zdalną jako programistka ($$$!!!),
– spróbować jachtostopu, czyli morskiej wersji autostopu.

Gdzie teraz jestem? Zapraszam na Instagram
Pakujemy dwa plecaki, namiot, bierzemy po 6 sztuk skarpetek i z przyjemnością będę wam opowiadać, czy taki plan ma jakiś sens.
Znowu trochę się cykam, ale gdzieś w serduszku czuję, że to się jakoś ułoży.

„Dziwne. Dziwne, że ludzie mogą się stać smutni, a nawet źli, gdy życie staje się zbyt łatwe.
Ale tak to już jest. I wtedy najlepiej zacząć od nowa, od drugiego końca.”
– Tatuś Muminka i morze