lanzarote białe budynki architektura
lanzarote,  wyspy kanaryjskie

Wyspy Kanaryjskie za 10€ – dlaczego wszystkie budynki na Lanzarote są białe? Historia Césara Manrique

Śnieżnobiałe domki poustawiane w ciemnobordowym, wulkanicznym piachu. Ściany gładkie i zimne, kamień lekko zaokrąglony. Wytarty gorącym wiatrem, który każdego dnia niesie tu drobinki saharyjskiej pustyni. Krajobraz Lanzarote, jednej z wysp Archipelagu Kanaryjskiego, wcale nie jest przypadkowy.
Ta śnieżna biel budynków zachwyca nie tylko podczas spaceru. Pierwsze wrażenia robi na nas zanim jeszcze docieramy na Lanzarote. Przez samolotowe okienko Ewelina dostrzega zabudowania: Emilka! Wszystko z daleka wygląda jak przykryte śniegiem! Przez moment łapię stan przedzawałowy, bo przecież jest połowa grudnia a my dopiero co uciekłyśmy przez zimową pluchą w Polsce. Śnieg na wysokości Sahary Zachodniej? Niemożliwe!
Jak się później dowiedziałyśmy, dałyśmy się nabrać na sztuczkę głównego architekta wyspy. Swoimi projektami budynków chciał on stworzyć wrażenie, jakby oglądana z lotu ptaka wyspa pokryta była śnieżynkami. Zdecydowanie mu się udało.

SPOTKANIE ZE SZTUKĄ

 
César Manrique żył w latach 1919 – 1992 i prawie całe swoje życie poświęcił Lanzarote. Był malarzem, rzeźbiarzem, architektem i ekologiem, ale umówmy się – gościa który zaprojektował wyspę zasłużenie możemy nazywać artystą, który stworzył całe Lanzarote.
Po zakończeniu służby podczas hiszpańskiej wojny domowej (zgłosił się na ochotnika), Manrique rozpoczął studia. Po dwóch latach architektury, specjalizacja zabudowa miast na Uniwersytecie La Laguna na Teneryfie, przeniósł się do Madrytu i ukończył tam malarstwo. Po kilku latach spędzonych w Nowym Jorku, gdzie kontynuował swoją twórczość, powrócił w rodzinne strony – na Lanzarote.
Gdy usłyszałam jego motto: “For me it was the most beautiful place on Earth and I realised that if people could see it through my eyes, they’d think the same”, poczułam ogromy podziw, jak jeden człowiek może ujednolicić niemały kawałek terenu, jakby nie patrzeć składający się z kilku miast. Jak skutecznie udało mu się przekonać tyle tysięcy ludzi do jednego – jego – poczucia estetyki?

MAŁA LEKCJA DLA ZMYSŁÓW

Nie trzeba być miłośnikiem sztuki, żeby poczuć wyjątkowość tego miejsca. Wiem co mówię! Pół życia spędziłam w Łodzi, gdzie zresztą nadal mieszkam, więc moje wymagania dotyczące architektury krajobrazu są, hm… powiedzmy że znikome. Poza tym świetnie czułam się na zatłoczonych ulicach Sajgonu i podobał mi się krytykowany przez wszystkich Bangkok. Pokochałam nieskładność i brzydotę Phnom Penh. Krótko mówiąc, na co dzień nie zwracam zbyt dużej uwagi na zabudowania, no ale skoro okazało się, że moja kompanka studiuje architekturę krajobrazu, postanowiłam nieco zagłębić się w temat.
Swoją drogą właśnie sobie uświadomiłam, że nieraz już podróżowałam z osobami studiującymi ten kierunek czy gospodarkę przestrzenną. To niesamowite wybrać się w podróż z kimś o zupełnie innych zainteresowaniach niż twoje – dwie pary oczu zawsze zauważą więcej szczegółów niż jedne, a różne postrzeganie i interpretacja uczy patrzenia z innej perspektywy.
Tak! Od Eweliny nauczyłam się naprawdę dużo. 🙂

KRAINA WULKANÓW I BIELI

César Manrique jako ekolog, miłośnik przyrody i fanatyk swojej rodzinnej wyspy zabronił psucia piękna wyspy. Żadnych wiszących kabli, żadnych bilbordów, neonów czy reklam przy drodze, które mogłyby zepsuć naturalny krajobraz. Sprawa dosyć trudna, bo jak tu w dobie urbanizacji i konsumpcjonizmu sprostać wyzwaniom rzuconym ponad 50 lat temu? W obawie przed rozwijającą się turystyką artysta zaproponował rozwiązania, które łączyły sztukę z naturą.
Zalecenia Manrique dotyczące zabudowań miast były proste: wszystkie domy i budynki mają być pomalowane na biało. Dozwolonymi kolorami okiennic i drzwi są zieleń i czerń, a dla domków przy linii oceanów – niebieski. Zasady te przestrzegane są do dzisiaj i dostosowały się do nich nawet restauracje McDonald’s. Żaden z budynków wysokością nie może przekroczyć sześciu pięter, co odpowiada średniej wielkości dorosłej palmy.
Raj dla oka. Wyobraźcie sobie tę grę kolorów: przy wodzie niebieskie elementy domów nawiązujące do koloru oceanu, natomiast w głąb wyspy nieliczne acz bujne palmy, których soczystość wzmagana jest zielenią drzwi i okiennic. A wszędzie wulkaniczna ziemia w prawie czarnym kolorze oraz śnieżnobiałe domy – mocno kontrastujące z podłożem i wznoszącymi się za nimi wulkanami.

JAK ZBUDOWAĆ WYSPĘ

Za działalność na rzecz zachowania dziedzictwa kulturowego Lanzarote, Manrique otrzymał w 1986 roku nagrodę Europa Nostra.
Nie tylko ujednolicenie zabudowań Lanzarote było sukcesem tego artysty. Cała wyspa usiana jest jego projektami, na którą składają się liczne punkty widokowe, zjawiskowe ogrody, realizacje na wybrzeżu i i ośrodki kultury. Na wyspie wszechobecne są również ruchome rzeźby, nazwane przez Manrique Wind Toys. Do innych przedsięwzięć tego artysty zalicza się również m.in. restauracja El Diablo w parku Timanfaya (o tym opowiem w następnych wpisach!), Park Morski, punkt widokowy Mirador del Rio, Muzeum Sztuki Współczesnej w zamku, ogród kaktusów Jardin de Cactus, baseny w hotelu Los Salinas w Costa Teguise oraz imponującą salę koncertową wewnątrz groty wulkanicznej Jameos del Agua. Oprócz lokalnej działalności, César Manrique budował i projektował również dla Madrytu, Teneryfy i Gomery (żebyście nie musieli googlać – prawie najmniejsza z wysp archipelagu Wysp Kanaryjskich).

‘NON OMNIS MORIAR’

Twórca krajobrazu Lanzarote zamieszkał w domu w korycie wyschniętego potoku Taro de Tahiche. Parter budynku wkomponował w naturalne skalne jamy – wulkaniczne pęcherze – powstałe po erupcji. Obecnie mieści się tam fundacja jego imienia.

Manrique zmarł w roku 1992 w wypadku samochodowym niedaleko własnego domu.
Jego miłość do ojcowizny i styl nadały całej wyspie unikatowy charakter podziwiany przez setki tysięcy turystów rocznie. Choć ograniczenia budowlane i narzucony kolor elewacji domów nie wszystkim może się podobać, myślę że niejeden region mógłby pozazdrościć Lanzarote tego minimalizmu. Czasem jeden architekt jest lepszym rozwiązaniem niż cała ich rzesza. Tworząc ten wpis co jakiś czas wyglądam przez okno – przede mną stoją dwa ponure (choć pomalowane) wieżowce i kilka niskich bloków. Gdzieś między nimi przebija się czerwono-biały komin elektrociepłowni – fabryka chmur. Chciałabym teraz wrócić na Wyspy Kanaryjskie, moje Wyspy Szczęśliwe.
Nie da się ukryć, César Manrique to więcej niż artysta. Pamięć o nim przetrwa setki lat, a Lanzarote na zawsze będzie czuć jego obecność.

U stóp wulkanu – widok na Park Narodowy Timanfaya z innego wulkanu (przy plaży).

Chyba nie do końca wpisałyśmy się w architekturę wyspy z naszym nie-białym namiotem. 😉

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *