urbex tajlandia opuszczone zoo phuket
azja,  ciekawostki,  opuszczone,  tajlandia,  urbex

Żywe zwierzęta porzucone w klatkach, czyli opuszczone ZOO w Phuket, Tajlandia [urbex]

Mam za sobą odwiedzanie opuszczonych miejsc w różnych krajach: w Polsce, Niemczech, Kambodży, Wietnamie. Większość urbexowych wypraw sprawiała mi radość, ale dziś było inaczej. Miejsce które odwiedziłam z pewnością zostało porzucone – ale nie opuszczone. Zapraszam do przeczytania historii zamkniętego zoo w Tajlandii, w którym właściciel zostawił… pozamykane w klatkach zwierzęta. Część z nich przebywa w zoo do dziś.

Czasy pandemii wykończyły Zoo na Phuket. I bardzo dobrze – przyklasną niektórzy, bo obiekt ten od lat cieszył się złą sławą (przyznajcie sami, że mało jest ‘atrakcji turystycznych’, których opinia na Googlu to 2,6 gwiazdki z ponad 2000 opinii). Fatalne warunki w jakich przebywały zwierzęta, mikroskopijne klatki, brutalna tresura (m.in. słoni używanych do pokazów), głodzenie, brak opieki weterynaryjnej i ‘znikanie’ okazów, które miały nieszczęście zachorować lub nie współpracowały w trakcie show – to tylko kropla w morzu zarzutów, jakie pojawiały się w kierunku właściciela zoo.

Kropla w morzu, bo czarę goryczy przelało coś innego. Wyjaśnijcie mi – jak można zlikwidować tak wielki obiekt i zostawić w nim żywe zwierzęta pozamykane w klatkach?

Bardziej pragmatyczne pytanie – jak można zostawić bez nadzoru tygrysy, niedźwiedzie i aligatory?

Upadek Phuket Zoo

Na początku 2020 roku, gdy zoo zostało zamknięte – bez informacji czy chwilowo, czy na stałe – czujność zachowali expaci, czyli osoby zza granicy (zazwyczaj Europy, Stanów, Australii), którzy pomieszkują w Tajlandii. To właśnie oni odkryli, że właściciel chyba zapomniał zabrać ze sobą słonia, kilku tygrysów, niedźwiedzi, kilkudziesięciu aligatorów, jelonki, pawie i szympansy. To oni dokarmiali te zwierzęta, którym udało się przetrwać. Dzięki zrzutkom pieniędzy i zaangażowaniu organizacji zajmujących się zwierzętami, udało się wydostać i uratować większość porzuconych okazów. To było prawie 3 lata temu.

Ile zwierząt pozostało jeszcze w Phuket Zoo?

10 stycznia 2023, poniedziałek

Powoli i ostrożnie podeszłam do ogrodzenia. Za siatką zobaczyłam aligatora. Nie ruszał się, wyglądał jak figurka, w zasadzie zastanawiałam się czy żyje i jak głośno krzyknę, gdy nagle kłapnie paszczą. Po chwili zerknęłam pod nogi i zobaczyłam, że ten na którego patrzyłam to był pikuś – nie zauważyłam 3 innych, leżących przy samej siatce, która sięgała do pasa. Powoli się wycofałam. To była mieszanka ekscytacji, adrenaliny, smutku i niedowierzania. Pierwszy raz w życiu byłam tak blisko aligatora. Siatka była już tak zardzewiała, że niedługo może przestać być przeszkodą dla lokatorów. Z tyłu dało się wejść po schodkach na ‘trybunę’ i zobaczyć zbiornik wodny z góry. Można też było podejść do siatki z drugiej strony, bezpośrednio przy wodzie. Dlaczego ktoś to zostawił samopas?

Dalej kilka kolorowo ozdobionych budynków, kasa biletowa, pokój modlitw dla muzułmanów, poprzewracane krzesełka. Książka odwiedzających otwarta na lutym 2020. Żadnego grafitti, butelek, śmieci, zniszczeń. W stawie pośrodku co jakiś czas coś regularnie wyłania się ponad powierzchnię. Z drugiego końca słuchać spore ‘chlup’ i widzę, jak zwierzę znika w wodzie. Boję się podejść bliżej, mam oczy dookoła głowy. Kolejny budynek, meble, mały ołtarzyk opleciony gałęzią. Przy drugiej bramie większa świątynia i zostawione akwaria. Ślady po wybiegu. Dalej dwie zagrody, a w nich jelonki. Na mój widok przerazily się i uciekły w kąt, choć za dużo im to nie dało – miejsce w którym są zamknięte jest malutkie, a zwierzaków kilkanaście. Choć woda zostawiona do picia nie wyglądała zbyt apetycznie, miejsce na jedzenie było wypełnione pokrojonymi, świeżymi owocami.

Nawet przejeżdżając skuterem mamy oczy dookoła głowy. Kto wie, kiedy przez poniszczone ogrodzenia wyjdą aligatory i co pływało w stawie? Czy komukolwiek to przeszkadza? Kolejną ścieżką dojeżdżamy do następnego malutkiego zbiornika wodnego ogrodzonego siatką. Kilka aligatorów mozolnie ruszyło w moim kierunku. Jeśli ktoś trzymał kilka (kilkanaście?) tak wielkich zwierząt na tak małym terenie, to naprawdę musiała być to dla nich nieziemska męczarnia. Siatka, choć zardzewiała, daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Bardziej martwi zawalony betonowy fragment murku. Po drugiej strony ulicy, przy wielkich figurkach dinozaurów, krokodyla i żyraf, w krzakach stoi komplet obdrapanych rzeźb przestawiający przeróżne postacie: z Myszki Miki, tygrys w przebraniu, małpka w sukience i pingwin ze smutną, opuszczoną głową. To miejsce chyba nigdy nie było radosne.

Filmiki z Phuket Zoo i więcej historii z pracy zdalnej w Azji ➡ IG: @podrozezajedenusmiech, Fb: Podróże za jeden uśmiech – blog podróżniczy

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *