3-dniowa wycieczka na pustynię, Sahara na wielbłądzie (Merzouga, Maroko)
Trzydniowa wycieczka na pustynię jest idealnym rozwiązaniem dla tych, którzy do Maroka wybierają się na tydzień i chcą w tym czasie zobaczyć jak najwięcej. Mimo że szybkie podróżowanie i bieganie z miejsca w miejsce nie jest w moim stylu, drugi raz w trakcie wszystkich moich podróży z braku czasu zdecydowałam się na takie właśnie rozwiązanie. Zapraszam na garść porad jak nie dać się zrobić w konia, a w drugiej części na relację bez spojlerów, czyli ciepłe wspomnienie listopadowej Sahary!
Maroko, wycieczka na pustynię – skąd pomysł?
To, co z poprzedniego wyjazdu do Maroka zrobiło na mnie największe wrażenie, to wycieczka na wielbłądach i noc na pustyni. Było to w roku 2014 i miałam wtedy aż 3 tygodnie wolnego podczas przerwy semestralnej na studiach. Poruszanie się autostopem po Maroku sprawiało mi przyjemność nawet wtedy, kiedy utknęłam gdzieś na jakimś pustkowiu – jestem z tych osób, które uwielbiają nigdzie się nie spieszyć i spędzenie połowy dnia w jakiejś marokańskiej wiosce zabitej dechami w ogóle mi nie przeszkadzało. Pamiętam że po kilku dniach i wielu niesamowitych osobach poznanych na stopa, w końcu doczłapaliśmy do Merzougi, gdzie oczywiście całkiem przez przypadek zostaliśmy zaproszeni do riadu z basenem, a następnego dnia praktycznie za półdarmo zabrano nas wielbłądami na noc na pustyni. W tym roku bardzo chciałam wielbłądy i Saharę powtórzyć, ale niestety tym razem wybrałam się do Maroka na zaledwie tydzień, korzystając z resztek urlopu i tanich lotów z Wrocławia do Agadiru (link do poradnika tanich lotów 😉)
Jestem typem osoby, która biura podróży omija szerokim łukiem. Dla mnie jechanie na własną rękę to podstawa nazwania wyjazdu ‘podróżą’, a już w ogóle jechanie bez planu to kwintesencja niezależności i elastyczności, na którą niestety ostatnio nie mogę sobie pozwolić ze względu na mało czasu. Przechodąc do konkretów: organizatorem naszej trzydniowej wycieczki było Sun Dunes Experience.
Wycieczka na wielbłądach . Gdzie jechać?
Dwa najpopularniejsze kierunki na przejażdżkę na wielbłądzie i noc na pustyni to Merzouga i Zagora. Ja już wcześniej o Zagorze znalazłam kilka średnio zachęcających opinii (‘płaskie pustkowie, nie pustynia’), dlatego ponownie wybrałam Merzougę. Oba miejsca, patrząc na mapę Maroka, znajdują się prawie przy granicy z Algierią, a do przejechania są jeszcze góry Atlas, marokańskie pustkowia i kręte drogi. Wycieczkę można rozpocząć w Marrakeszu lub Fezie – albo ruszyć z jednego miasta i wrócić do drugiego.
Wycieczka w Maroku – biuro podróży
Jak już pisałam, zdecydowaliśmy się na sprawdzone i dobrze oceniane biuro Sun Dunes Experience. Prawda jest taka, że cały Marrakesz aż huczy od reklam i biur oferujących podobne wycieczki, ale to miało wtedy najlepszą ofertę (zawsze sprawdzajcie opinie w internecie, ja tam byłam kilka lat temu i mogło się pozmieniać!). Jak to ja, musiałam co nieco wytargować, ale w Maroku targowanie to nie obciach, to rozrywka. 😉
Cała akcja trochę mnie martwiła, bo chcieliśmy wyruszyć na pustynię już następnego dnia – ta promocja którą wytargowałam to był taki trochę last minute 😀 Tu mała uwaga – nie rezerwujcie wycieczek przez Internet! Zapłacicie krocie, a na miejscu bez problemu znajdziecie miejsce nawet dla 4 osób, nawet na ostatnią chwilę. Każdego dnia z Marrakeszu rusza mnóstwo busów pełnych turystów, więc nawet szukając dzień przed bez trudu coś znajdziecie – a zajmując ostatnie wolne miejsca jest szansa, że uda Wam się dostać lepszą cenę. Gdy byłam w Maroku w 2017 roku, cena 100 euro była mocno zawyżona – ale wiadomo, wszystko drożeje. W całym zresztą Maroku normą jest, że kupujesz coś za połowę, czasem nawet 1/3 ceny wyjściowej, a i tak nigdy nie wiesz czy to dobra cena, czy wciąż zawyżona… Ja wytargowałam 60 euro, ale kupiłam wycieczkę ‘last minute’ więc prawdopodobnie taka cena nie zdarza się zbyt często. Mimo wszystko polecam pytać na miejscu i negocjować (najlepiej po uprzednim sprawdzeniu opinii o danym organizatorze ;)).
Ale jeśli ktoś z was uzna, że 80, 70 czy 60 euro to dużo, to polecam policzyć, co macie w tej cenie.
Standardowy plan 3-dniowej wycieczki obejmuje (a przynajmniej powinien): odebranie z hotelu i ostawienie z powrotem, przejazd całkiem wygodnym busem (w obie strony to 1200km), 2x śniadanie, 2x dużą i dobrą kolację, dwa noclegi – jeden w hotelu po drodze, drugi na pustyni w berberskim namiocie. Po drodze postój w punkcie widokowym gdzieś wysoko w górach Atlas (pięknie jest, 2200m n.p.m.), wizyta w Ait Ben Haddou znanym jako plan filmowy m.in. dla Gladiatora czy niektórych scen Gry o Tron, czas wolny w Ouarzazacie (o co walczyłam z naszym kierowcą, bo nie chciał się zatrzymać), podróż wielbłądami do berberskiej osady, oglądanie zachodu/wschodu słońca i noc na pustyni pod milionem gwiazd, zwiedzanie doliny Dades, prezentacja jak produkuje się ręcznie tkane dywany i spacer w wąwozie Todra.
Cena nie obejmuje: obiadów w mocno zawyżonych cenach, na które zatrzymywaliśmy się zazwyczaj w restauracjach pośrodku niczego. Dwa razy udało nam się jednak w okolicy znaleźć alternatywny posiłek, ale raz byliśmy skazani na jedzenie tam, gdzie nas zawieziono – właściciele knajpek widząc Niemców i Japończyków lubią wtedy wyciągać menu z 3, 4 razy wyższymi cenami niż obiad jest warty. No cóż, taki urok Maroka – prędzej czy później komuś uda się na tobie zedrzeć. Nam przytrafiła się jeszcze jedna wątpliwa sytuacja, ale o tym napiszę za chwilę.
Ostatecznie po podliczeniu kosztów transportu, posiłków, noclegów i zwiedzania po drodze, zgodnie zadecydowaliśmy: było warto! Zresztą i tak nie mieliśmy za dużego wyjścia, bo dla mnie wypożyczenie auta w Maroku to szaleństwo, a zresztą nawet gdybyśmy dotarli do Merzougi sami i szukali wielbłądów na własną rękę, to i tak kosztuje to 30-35 euro.
Szybki poradnik jak nie dać się za bardzo naciągnąć:
1. Weźcie jakiś prowiant na drogę, bo na stacjach na których będziecie się zatrzymywać po drodze ciastka będą kosztować 15zł. My obkupiliśmy się w Carrefourze w Marrakeszu i jako prowiant suchy zabraliśmy tony wafelków, batoników i chipsów.
2. Chusty, które są “obowiązkowe” przy wizycie na pustyni (chronią od słońca, piasku, wiatru), kupicie w Marrakeszu w medynie. Te najprostsze mają przyklejone ceny ’20dh’, więc myślę że za 15 spokojnie utargujecie. Po drodze na pustynię będą kosztować 50dh, a na samej pustyni… nie wiem ile, ale dużo. 🙂
3. Kolejnym ‘biletem wstępu’ na pustynię jest woda, bo trzeba mieć własną. Ja co prawda zadbałam o to, żeby mieć ze sobą sto butelek NO BO EJ SŁUCHAJCIE ODWODNIMY SIĘ, KUPMY JESZCZE ZE DWIE. Oczywiście wyszło tak, że po południu na wielbłądach wyruszyliśmy bardzo późno i słońce prawie nie świeciło, a rano było dla mnie za zimno na picie czegokolwiek, więc ze swoich stu litrów nie wypiłam ani jednego łyczka.
Niemniej wodę dobrze mieć, bo wozi ją bus, a jak nie pomyślicie o tym wcześniej, to przyjdzie wam ją kupić na stacji zaraz przed Merzougą – nawet nie pytaliśmy o cenę, ale musiała kosztować horrendalne pieniądze.
4. Wizyta w Ait Ben Haddou powinna kosztować 10dh [info z 2017] więc jeśli ktoś wam powie że 40 to śmiało mówcie, żeby się gonił. Od nas wyciągnięto po 40dh od głowy a ja głupia nawet nie poprosiłam o bilet, żeby sprawdzić cenę. Na szczęście sprawę wyjaśniłam z biurem i obecnie czekam na zwrot. Niemniej lekki niesmak pozostaje.
Zdjęcia z trasy
Kilka zdjęć, a na koniec moje wrażenia i podsumowanie.
mój wielbłąd to oczywiście ten z niedowagą, jak ja cała
Moje wrażenia
Miło mi przyznać, że ja z wycieczki jestem nawet zadowolona. Oprócz tego że nie zatrzymaliśmy się na godzinę w Ouarzazacie, chicas z którymi jechaliśmy wiecznie się spóźniały, a do tego chłopak który oprowadzał nas w Ait Ben Haddou orżnął nas na 30dh od osoby (punkt dla Sun Dunes Experience, że sprawę wyjaśnili i zwrócą nam hajs), wszystko było tak jak należy. No, może jeszcze niesamowitą traumę wywołała u mnie ostatnia godzina drogi busem, na szczęście już dnia trzeciego, kiedy to chicasi 4 Syryjczyków z Holandii (którzy mówili po polsku) wpadli na pomysł, żeby zapętlić w busie Despacito 😉 Trwało to godzinę bo Syryjczycy puszczali ten kawałek chyba we wszystkich językach świata, a co gorsza, na koniec ja w ramach rewanżu musiałam włączyć coś polskiego i śpiewałam ‘Ona tańczy dla mnie’. SOLO.
Oprócz przepysznej kolacji na pierwszym noclegu i ciekawej prezentacji tkania dywanów czego nie widziałam poprzednio w Maroku, dla mnie ogromnym plusem był sprawny transport. Ani autostopem, ani wypożyczonym autem nie przemknęlibyśmy przez marokańskie pustkowia, góry i kręte drogi z taką sprawnością, jak nasz kierowca, który lubił depnąć w gaz. Widać pośpiech ma swoje minusy, ale też plusy – absolutnie nasyciłam się widokami Maroka przez te 3 dni.
Dla mnie obcowanie z naturą, zwłaszcza z jakimś bezkresem oceanu, pustyni, fiordów czy gór, to coś co ładuje baterie, pozwala odetchnąć od gwaru miasta i zastanowić się nad rzeczami, o których nie mamy czasu myśleć na co dzień. Każdy ma swoje preferencje, ale moim zdaniem przejażdżka wielbłądem po pustyni to punkt obowiązkowy w Maroku. Tym bardziej warto, że cisza na pustyni jest genialnym oderwaniem od hałasu marokańskich miast. A poza tym – jak można pojechać do północnej Afryki i nie zobaczyć pustyni?
2 komentarze
Darina
Hej, odkąd przeczytałam o wycieczce na Sahare i zobaczyłam zdjęcia stwierdziłam,że to kolejna rzecz w moim życiu którą muszę zrobić 🙂 prawdopodobnie uda mi sie we wrześniu. Też chciałabym wyjechać na trzy dniową podróż z sun dunes experience, ale on-line to właśnie 100€. Mogłabym zapytać ile Ty zapłaciłaś za całość?
miedzianalama
To samo pytanie.
Odezwałam się do Moniki z http://bewilderedinmorocco.com/sahara-trip/ napisała że jako czytelnicy jej bloga mamy 10% zniżki…
Pytanie ile ostatecznie Ty płaciłaś?