Korea. Dzień, w którym zmieniło się wszystko.
Powody były dwa. Być może ktoś z Was stwierdzi, że...
#1 PRZEMYTNIK
Katarzyna skomentowała Pierwsze wrażenia z Korei:
Odpowiadam: tak, gdyby ta historia nie miała szczęśliwego zakończenia, nie uwieczniałabym jej na blogu. Odnalazłam dilera, a moje awaryjne zapasy na 1,5 miesiąca powiększyły się o dwa wyborne egzemplarze. Mój wywiad odnalazł osobę, która leciała do Seulu i mogła dostarczyć mi towar. Głaszczę opakowanie i napawam się samym patrzeniem.
***
W
ogóle to sprzedam Wam ciekawostkę: to, że w Korei (i Azji) nie ma
czekolady, już zauważyłam rok temu. To że mają obrzydliwe słodycze, też.
Ale ostatnio w naszej korpo stołówce Azjatom kolejny raz udało się
wywołać we mnie zdziwienie.
Kończyłam jeszcze obiad, a J. poszła po 'deser'. W małych miseczkach czasem są sałatki, czasem coś na słodko.
J. przyniosła talerzyk z makaronem z zupki chińskiej. Surowym, suchym, wiecie, takim twardym. I posypanym cukrem.
- Spróbuj! To jest pyszne. Często jadamy to po obiedzie jako coś na słodko.
Zawsze byłam zdania że wszystkiego w życiu trzeba spróbować, ale tym razem postanowiłam odpuścić.
#2 PROMIENIE
Blada, niewyraźna żółta plamka zaczęła się przebijać przez grubą warstwę
ciemnych chmur. Patrzcie, słońce! - wydarło mi się z piersi i
momentalnie wyjęliśmy telefony, żeby uwiecznić ten fenomen na zdjęciach.
Kiedy pierwszy raz w tym miesiącu zobaczyłam słońce, a przynajmniej
jakąś oznakę że gdzieś tam jednak istnieje, moja wiara w Koreę i piękno
świata wzrosły tysiąckrotnie. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie to
depresyjne, kiedy przychodzi lato - ciepło, długie dni, wakacje - a
wszystko dookoła jest tak cały czas szare i wygląda jak po jakimś
katakliźmie. Mieszkam na ósmym piętrze i czasem chmury schodzą tak
nisko, że nie widać dachów sąsiednich budynków. Raz
gdy spacerowałam po mieście była taka pogoda, że wytworzyła się mgła i
nie za bardzo było cokolwiek widać. Ale i tak nigdy w życiu nie
zapomnę, jak którejś soboty wstałam o 10 i było tak ciemno, że musiałam
zapalić wszystkie światła w pokoju. Ja rozumiem takie rzeczy w grudniu o
6 rano, ale żeby w lipcu w połowie dnia?
Trafiłam w Tajlandii na początek pory deszczowej, a w Malezji
przekonałam się, że w takim klimacie nie ma czym oddychać. Ale mix
deszczu i gęstego powietrza z dodatkiem egipskich ciemności i szarówy
która trwa 3 tygodnie, to wyglądało już naprawdę jak koniec świata.
Pamietajcie: jak do Korei, to w kwietniu albo we wrześniu. Innej opcji
nie ma.
[Insta]
W lipcu powietrze według pomiarów miewało i 94% wilgotności, co przy 34
stopniach (nazwijmy to 'w cieniu' - no bo przecież nie w słońcu)
dawało wrażenie sauny w wersji outdoor. Jeśli dodać do tego smog i
spaliny, po 5 minutach spaceru czułam że moja twarz, ręce i nogi są
mokre i oblepione brudem. Nic chyba dziwnego, że pierwsze wrażenia z
Korei to BRUD I PIEKIEŁKO.
klimatyzacja vs. sauna na zawętrz - wszystkie szyby zaparowane
Pogoda
- niby wątek poboczny, tło, coś co jest tylko dodatkiem. A jednak
potrafi wszystko popsuć, zmienić plany, wpływać na podejmowane decyzje. I
w przypadku pierwszej wizyty w danym kraju, moim zdaniem - zupełnie
zmienić postrzegany obraz, zniechęcić i niepotrzebnie zmęczyć.
Zwłaszcza, kiedy przez prawie miesiąc pozostaje taka sama. Wyobrażacie sobie jakie to smutne, kiedy najgorszą porą roku jest lato?
... a jednak nie! Od kilku dni coś się zmieniło. Zapytałam nawet w
pracy, co to za anomalie pogodowe, że dziś widać było kawałki błękitnego
nieba. Jak się okazało, kończy sie monsun. Od dzisiaj deszcz
przestanie padać, powietrze będzie suche, a moje włosy przestaną sie
kręcić. Świat będzie piękniejszy, a mi poprawi sie humor. Można? Można.
Taką Koreę to ja lubię.
Od dzisiaj przestanę narzekać.
Seul nabrał kolorów.
Seul nabrał kolorów.
***
...jestem niewymagająca? Nie, to nieprawda.
Brak komentarzy: