Opuszczony Berlin: szpital dziecięcy
Moja miłość do opuszczonych miejsc kwitnie. Sam autostop chyba nie daje mi już takiej adrenaliny, jak przełażenie przez dziury w płocie, skakanie przez ogrodzenia i robienie tego, co nielegalne. Wszystko zaczęło się niewinnie od Islandii, później był Paryż, a teraz moja ulubiona europejska stolica.
Dawno temu kupiłam bilety na Polskiego Busa do Berlina. Za podróż w dwie strony zapłaciłam 4zł. Im bliżej wyjazdu, tym bardziej uświadamiałam sobie, jak bardzo nie chce mi się jechać. W Berlinie byłam dwa razy i wydawało mi się, że oprócz wejścia do Berghain, nie mam tam już za dużo do roboty. Uznałam jednak, że skoro za 3 tygodnie wyjeżdżam w jedną stronę na drugi koniec świata, to muszę przed podróżą do Azji napić się wina z Martą – dziewczyną, u której nocowałam podczas ostatniej wizyty w Berlinie.
Tak więc mimo deszczu, braku czasu i nauki, postanowiłam pojechać do Niemiec, żeby pożegnać się z koleżanką.
13 stycznia 2016r, środa
Nie wiem, skąd wziął się pomysł na szukanie opuszczonych miejsc. Szybko jednak zrobiłyśmy niemałą listę, bo Berlin jest pod tym względem dość specyficzny. Wybrałyśmy dwa obiekty najbliżej akademika Marty i dokładnie wczytałyśmy się, jaki jest poziom trudności włamania się do poszczególnych miejsc. Żadna z nas nie ma za dużego doświadczenia w tej kwestii, a chyba obie pod względem przeskakiwania przez mury, rozcinania siatek czy wyłamywania zamków, sprawnościowo jesteśmy na poziomie ameby. Upewniwszy się, że żadne z zadań nas nie przerośnie, na rozgrzewkę jako cel obrałyśmy opuszczony szpital dziecięcy im. Królowej Elżbiety (ta od Fryderyka Wilhelma IV Pruskiego). Obiekt założony w połowie XIX wieku z początku był miejscem dla chorych dzieci. Epidemia płonicy w 1913 była powodem przepełnienia sal szpitalnych, które przyczyniło się do reorganizacji części dziecięcej. Podczas II WŚ usunięto doktorów, u których na próżno było szukać aryjskiego pochodzenia. Po 1945 szpital służył za to Sowietom (aż do 1994!), którzy wywalili wszystkich pacjentów i zaadoptowali go do celów wojskowych.
Koniec końców, gdy pacjenci zostali przeniesieni, Sowieci się wynieśli i sale opustoszały, dwa budynki oddano do renowacji, pozostałe dwa natomiast nadal służą jako atrakcja dla znudzonych tradycyjnym zwiedzaniem autostopowiczek.
Adres
Treskowallee 210-232, 12459 Berlin, Niemcy
Jak dostać się do szpitala?
Zobaczysz go bez problemu z przystanku tramwajowego Treskowallee/Volkspark Wuhlheide.
Warto przemknąć szybko i w miarę niezauważenie, bo wejście jest od ruchliwej ulicy, a poza tym obok znajduje się odnowiony budynek dla osób starszych, które z pewnością prowadzą osiedlowy monitoring. A przecież nikt z nas nie chciałby mieć do czynienia z Polizei. Gdy byłam w tym szpitalu w styczniu 2016 roku, sprawa wyglądała dość banalnie:
bo podobno są dziury w płocie)
Pierwszy, niewielki budynek nie jest podobno zbyt ciekawy, a poza tym, ciężej do niego wejść. My znalazłyśmy lukę i w momencie gdy Marta przeciskała się przez szparę w drzwiach, trafiła na śpiącego bezdomnego. Zrobiłyśmy więc w tył zwrot.
Co ze sobą zabrać?
Latarkę – najciekawsza jest piwnica. Odważnego kompana. Dobre piwo.
Uwaga na…
Wszystkich ludzi w budynku obok. Łażąc po dachu czy piętrze i stojąc w oknach, widać nas jak na dłoni i ktoś może pokusić się o telefon na policję.
A teraz hit! To znaczy to, czego ja obawiałam się najbardziej. W piwnicach czasem spotkać można aktorów gejowskiego porno. Na szczęście w styczniu było chyba za zimno na takie harce, niemniej ślady planu filmowego i różne dziwne przedmioty potwierdzające tę tezę znalazłyśmy bez problemu. Nie wystraszcie się więc, kiedy wybierzecie złą porę na zwiedzanie szpitala.
OKEJ, ZWIEDZAMY!
Ptasie gniazdo:
Na zaprawionych w boju miłośników zwiedzania miejsc opuszczonych, szpital dziecięcy pewnie nie zrobi jakiegoś zabójczego wrażenia. Niestety, w pokojach na piętrach znaleźć można głównie gruz. Zdecydowanie polecam wejść do piwnicy. Gdzieniegdzie można trafić na ciekawsze przedmioty, ale nie każdy rozumie ideę ‘daj innym też nacieszyć się tym miejscem’, więc apeluję do wszystkich i będę to robić za każdym razem – NIE ZABIERAJ Z MIEJSC OPUSZCZONYCH ŻADNYCH ‘PAMIĄTEK’! Ty weźmiesz rozwalonego misia, ktoś inny weźmie resztę ciekawych przedmiotów i dzięki wam następni eksploratorzy nie zastaną już nic, co buduje klimat. Szanujmy tych, którzy przyjdą tu po nas.
Jeszcze jedno info: za budynkiem znajduje się duża hala i coś a’la bunkry.
Polecam to miejsce przede wszystkim wszystkim początkującym odkrywcom miejsc opuszczonych. Obiekt łatwy do zdobycia i przyjemny.
Miłej zabawy! W następnej części wchodzimy do berlińskich hangarów. 🙂
2 komentarze
Kinga On Tour
Ten miś wygląda dość… strasznie! Nie jestem fanką zwiedzania opuszczonych miejsc, ale zdjęcia chętnie oglądam z takich wypraw i nowych informacji również nigdy zbyt wiele 🙂
Pozdrawiam!
Unknown
Wow, byłem w Berlinie i ogólnie zwiedzałem Niemcy, ale nie w taki sposób 🙂 choć też trochę zaszalałem, bo wypożyczalnia kamperów zaoferowała wynajem auta i się zgodziłem 😉 podróż nie do opisania